A. mnie pyta co zrobię. Nie wiem. Tak bardzo dużo się teraz dzieje, a A. nie odpuszcza. Docieka. Mam ochotę jej czasem przewalić jak tak wierci mi dziurę w głowie tymi swoimi pytaniami. Mam ochotę jej powiedzieć, a weź się ode mnie kochana odpier... A potem sobie przypominam, że mam prawie 40 lat i tak to odpowiada moja nastoletnia córka, a ja dorosła to może mogłabym jednak inaczej. A poza tym A. przecież chce dobrze. Zna mnie od tylu lat i wie, że jak się zapadam to przestaję mówić i najlepsze co może zrobić to wyrwać mnie stamtąd słowami. Ale to nie zmienia faktu, że i tak mam czasem ochotę jej przywalić.
Mogłaby mnie wtedy po prostu przytulić. Ale wiem też, że sama pierwsza nigdy tego nie zrobi. Ciekawa jestem co by zrobiła, gdybym ją o to poprosiła...
...
Najistotniejsze - inaczej nigdy już nie będzie. To znaczy będzie, jeśli ja coś z tym zrobię, to będzie, ale nie tak jakbym chciała. Mimo to czuję, że jednak chcę dalej. Czyli chodzi w tym o coś więcej niż tylko to, co chciałam od zawsze. Wiem, że czeka na mnie druga strona. Lepsza, ciekawsza, ze spełnieniem, ale coś mnie jeszcze trzyma, że nie mogę wystartować. Sama siebie trzymam.