Nie umiem powiedzieć, kiedy się poznaliśmy. Po tym jak wróciłam do pracy, po prostu wpadał do mnie służbowo. To koleżanka z pokoju zaczęła z nim żartować, zagadywać.
Potem dziewczyny się śmiały, że jak rozmawia ze mną to się czerwieni. Zauważyły, że patrzy mi prosto w oczy, nie ucieka nigdy wzrokiem. Schlebiało mi, że gdy się pojawiałam w pobliżu, zawsze wychwycił mnie wzrokiem z tłumu.
Bywał u mnie w pracy, wypijaliśmy służbową kawę, omawialiśmy tematy, żartowaliśmy trochę i tyle.
Niekoniecznie w moim typie, ale... z czasem zaczął mnie pociągać. I to coraz bardziej. Ostatnio to już czuć było między nami iskry. Zaczęłam więc go unikać. On mnie wyraźnie też. Spojrzenia mówiły jedno, ale trzymaliśmy dystans.
I impreza firmowa. Zaprosili też jego firmę, bo mocno współpracuje z naszą. Był. Szybko się złapaliśmy wzrokiem. A potem jeden mój drink, drugi, jego jedno, a potem drugie piwo. Rozmawialiśmy... Zaczął...
A., Ty wiesz jak na mnie działasz, prawda?
Wiem, bo Ty na mnie też.
Co z tym zrobimy?
Masz żonę i dzieci, ja męża i dzieci. Co możemy zrobić? Nic.
Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale wiem, że masz rację.
Teraz służbowe sprawy załatwiamy przez telefon. To dobrze. Drugi raz do tej samej rzeki nie wejdę.