wtorek, 4 listopada 2025

Jesień, nie-jesień

Uwielbiam jesień, zawsze uwielbiałam. Tegorocznej nie cierpię. Nie jestem w szczytowej formie. Raczej bliżej mi do zerowej niż szczytowej. Mąż mnie wysłał do spa. Pomogło na chwilę. Taki sam chwilowy efekt dało zagrzebanie się na pół dnia w łóżku z książką i ulubionymi lodami. Na spacery nie mam siły. Wciąż wracają obrazy, momenty, wciąż łapię się na tym, że myślę o tym, żeby koniecznie opowiedzieć o tym ojcu. I nie lubię chwil, w których ściąga mnie rzeczywistość i dochodzi do mnie, że nie mam już komu opowiedzieć...

Do tego bolą szwy założone w buzi, szef znowu stroi fochy, dzieci zachowaniem nie pomagają, małż jest tak zawalony robotą, że już nie chcę innymi sprawami zawracać mu głowę.

I w tym chwila przyjemności. Niedzielne popołudnie u przyjaciół. Rozpalony kominek, dzieci bawiące się na górze, sushi, herbata z goździkami i pomarańczą i mądre rozmowy, gdy nikt nie wypytuje, bo słowa same płyną... Nie chciało się od nich wychodzić. 



sobota, 4 października 2025

Cisza

Zapadła cisza. Nie dzwonię już po przychodniach, nie szukam najbliższych terminów, nie planuję dnia tak, by móc podjechać do szpitala. Nie ustalam z rodzeństwem kto z nas będzie mógł go odebrać po chemioterapii, czy u kogo dzieci zdrowe, by nie narażać go na powikłania. Nie wystaję pod gabinetem lekarza prowadzącego lub dyżurującego. Nie planuję obiadu na niedzielę tak, by on też mógł zjeść to co i my. Nie szukam nowszych, lepszych sposobów leczenia. Dziś nie zajechał do mnie jak zawsze po sobotnich porannych zakupach. Jutro jego miejsce przy stole u nas podczas niedzielnego obiadu będzie puste. W żadnym oknie jego domu już nie pali się światło. Nie słyszę już jak w charakterystyczny dla siebie sposób zdrabnia moje imię. 

Bardzo pusto i cicho się zrobiło. Za cicho i za pusto, Tato.

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

Czas

Został czas. Nie ze wiele go zostało - to już jasne. Słyszeć, że to skomplikowany przypadek i "proszę pani, ja się tego nie podejmę" - tylko cisza mogła to pomieścić. 

Chwila na otrząśnięcie i chodź, znajdziemy inny sposób. Jeszcze nie wiem czy znaleźliśmy.

Na razie znalazła mnie świadomość, że nie tak wiele czasu nam zostało. Chciałoby się go dobrze wykorzystać. 


czwartek, 21 sierpnia 2025

Kiedy...

 ... to wszystko tak j...ło to nie wiem. Jeszcze z Krawcowego Wierchu schodziliśmy z małżem zadowoleni choć z niedosytem, ale wdzięczni. W głowie było lato i sporo pomysłów na przyszłość. A potem małż, ojciec, młoda i jeszcze raz małż pod znakiem zapytania. 

Dużo tego i gabaryty też duże. 

Boję się baniem, którego nigdy już nie chciałam doświadczyć, a który już niestety znam.

czwartek, 12 czerwca 2025

Kawa w mundurze

Nie umiem powiedzieć, kiedy się poznaliśmy. Po tym jak wróciłam do pracy, po prostu wpadał do mnie służbowo. To koleżanka z pokoju zaczęła z nim żartować, zagadywać. 

Potem dziewczyny się śmiały, że jak rozmawia ze mną to się czerwieni. Zauważyły, że patrzy mi prosto w oczy, nie ucieka nigdy wzrokiem. Schlebiało mi, że gdy się pojawiałam w pobliżu, zawsze wychwycił mnie wzrokiem z tłumu. 

Bywał u mnie w pracy, wypijaliśmy służbową kawę, omawialiśmy tematy, żartowaliśmy trochę i tyle.

Niekoniecznie w moim typie, ale... z czasem zaczął mnie pociągać. I to coraz bardziej. Ostatnio to już czuć było między nami iskry. Zaczęłam więc go unikać. On mnie wyraźnie też. Spojrzenia mówiły jedno, ale trzymaliśmy dystans.

I impreza firmowa. Zaprosili też jego firmę, bo mocno współpracuje z naszą. Był. Szybko się złapaliśmy wzrokiem. A potem jeden mój drink, drugi, jego jedno, a potem drugie piwo. Rozmawialiśmy... Zaczął...

A., Ty wiesz jak na mnie działasz, prawda? 

Wiem, bo Ty na mnie też. 

Co z tym zrobimy? 

Masz żonę i dzieci, ja męża i dzieci. Co możemy zrobić? Nic. 

Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale wiem, że masz rację.


Teraz służbowe sprawy załatwiamy przez telefon. To dobrze. Drugi raz do tej samej rzeki nie wejdę. 


środa, 4 czerwca 2025

To mój czas

...To mój czas, wciąż się rozwijam ciągle biegnę dalej.... Chcę w tym trwać być z sobą w zgodzie jeszcze doskonalej.... Mam swój świat zjednana z sobą jeszcze doskonalej co dnia...

To od pewnego czasu mój refren. Dobrze mi tu gdzie teraz jestem. Podobno to po mnie widać. Do tego stopnia, że znajomi pół żartem pół serio pytają męża, czy ma nową żonę, że  zdecydowanie na plus i w ogóle...

A ja w tym wszystkim... Niech tak zostanie, niech zły czas nie wraca, niech będzie jak jest. 

czwartek, 7 listopada 2024

Po 40-stce

O kobiecie czterdziestoletniej napisano już wiele. Że przebudzenie, że świadomości siebie, pewność i rozeznanie w tym co chce a czego nie, no i mityczna wielka ochota na seks. Tak, w moim przypadku zdecydowanie bardziej mityczna niż faktyczna. 

Nie, mąż nie jest zadowolony. Ja też nie, ale co mam zrobić kiedy moje ciało śpi i żadne działania nie przynoszą efektu...