Ostatnio znowu lubię prowadzić moje autko. Lubię czuć jak trzyma się drogi i jak delikatnie przyspiesza gdy dociskam gaz. Najlepiej jeździ mi się samej, ale mam ku temu mało okazji, bo mąż uparł się, że będzie mi towarzyszył. Ochrzaniam go, że potrzebne mi to było rok temu, a nie teraz. Nie słucha, dalej uparcie mi towarzyszy.
Dziś w drodze do pracy pojawił się więc szatański plan. Mam takie miejsce, które mnie wycisza. Mam tam gdzie pójść na spacer, a potem na kocu poleżeć w ciszy. No chyba że jakiś wędkarz koniecznie będzie chciał się podzielić "pani, dziś to lipa, wczoraj to taaaaaaką rybę tutaj złowiłem".
I chyba wyjadę z domu jak gdyby nigdy nic do pracy. Tylko na rondzie zamiast w prawo, dam w lewo. I będzie prowadzenie autka i świeże powietrze i spacer... Tylko że tym razem mam ochotę na towarzystwo. I nie mam z kim. Niestety albo wszyscy daleko albo wiem, że nie będą mogli.
Najwyższy czas to zmienić.
Poszłabym z Tobą :)
OdpowiedzUsuńTeż o Tobie pomyślałam :)
OdpowiedzUsuńOby ta zmiana była już za Tobą;))).
OdpowiedzUsuńJeszcze wciąż przede mną. Bo wciąż wierzę, że niektóre relacje da się ożywić, pogłębić. Próbuję, nie wiem co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuń