piątek, 13 września 2019

...żeby się nie udusić... :)

Ktoś kto wymyślił określenie "stan błogosławiony" chyba nigdy nie był w ciąży. Niedobrze jak diabli, ciśnienie pikuje w dół, a ja się zastanawiam czy już zemdleć czy jednak uda mi się dotrzeć do najbliższego krzesła; kondycji zero - jak normalnie bez problemu wchodzisz na szóste piętro i czasem dalej, tak teraz przy na drugim nie możesz złapać oddechu (a przytyłam zaledwie 1 kg); najchętniej tylko bym spała. Albo biegała do łazienki. Cycki już się nie mieszczą w biustonoszu, a w ogóle mam wrażenie, że za chwilę ekspoldują i rozerwą materiał.

U nas jest zwyczaj w rodzinie, że z ciężarną obchodzi się jak z jajkiem, we wszystkim jej się dogadza. Owszem, miłe, ale tylko przez chwilę. Bo ileż można odpowiadać na pytanie czy czegoś potrzebuję. Aż ma się ochotę odpowiedzieć - tak, świętego spokoju.

Tak, wiem, marudzę. Ale trochę po prostu potrzebuję :)

4 komentarze:

  1. Marudź :) to też jest urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy urocze, ale bardzo potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie cudne wieści przy piątku 13:)). Pamiętam, jak pisałaś o ciąży i jak marzyłaś o niej, a tutaj taka niespodzianka. Aż mi wcześniejszy komentarz w kosmos wywaliło. Gratulacje, cieszę się ogromnie. Więcej energii życzę i zero problemów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, czasem życie pisze niespodziewane scenariusze :)

    OdpowiedzUsuń