środa, 22 stycznia 2020

Przydarzyła mi się dziś...

Przydarzyła mi się dziś śmieszna sytuacja. Wracałam z miasta. Przymusowy postój na świtłach i dziwne poczucie, że ktoś mnie obserwuje. Faktycznie, kierowca obok uśmiecha się przyjaźnie. Oduśmiechnęłam  się i zaraz było zielone. Jadę dalej i widzę, że samochód jedzie za mną. Zaczynam się już zastanawiać, czy to nie patrol w nieoznakowanym samochodzie. Na kolejnych światłach równa się ze mną i daje znaki, żebym zjechała. No tak, pewnie albo zgubiłam rejestrację albo coś z samochodem, a ja kierowca - przyznaję się - marny, nie zauważyłam. 
Zaparkowałam, wysiadam. Mam na sobie tylko koszulę, która nie ukrywa faktu, że jestem w ciąży i to dość zaawansowanej i pan też od razu to zauważa i słyszę... "O! Jest pani w ciąży. A ja chciałem się umówić na kawę..." Śmieję się, że ktoś już go uprzedził.
Nie, nie orientuję się od razu, że powiedziałam coś całkiem dwuznacznego. Końcówka ciąży sprawia, że myśli całkiem mi się rozłażą. Dopiero po chwili dociera... Na szczęście pan miał poczucie humoru.

Smiesznie było. Na kawę nie poszliśmy.

3 komentarze:

  1. O proszę..., taka historię możnaby opowiadać wnukom, jak to babcia poznała dziadka;)). A myślałam, że takie sceny to tylko w filmach, a tu proszę,)). Niektóre dziewoje to mają to w sobie to "cos". Mąż lepiej niech drży o Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...bo mnie zdarzają się takie dziwne historie. Jeśli jest choć 1% szans, że coś się wydarzy, to prawdopodobnie mi się przydarzy. Nie wiem czy to dar, czy raczej przekleństwo :)
    Męża też poznałam w dziwnych okolicznościach. Myślę, że spokojnie wyszedłby z tego scenariusz na... komedię pomyłek :)

    OdpowiedzUsuń