poniedziałek, 14 września 2020

...

Mama mamą, ale brakuje już mi seksu, kiedy nagle, lekko wyuzdanie, niepohamowane wyrywa się z ust... o ku...!

Brakuje.... 

Hmmm... 

poniedziałek, 7 września 2020

Mama na pełny etat

 Złapałam się ostatnio na tym, że całkiem zmieniło się moje wychodzenia z domu.

Kiedyś - w ostatniej chwili zerkałam jeszcze czy buty pasują do reszty, czy włosy dobrze się ułożyły, przymierzałam buty płaskie lub na obcasie.

Teraz - wciągam pospiesznie trampki/sandały/mokasyny/baleriny- w zależności od pogody, sprawdzam tylko czy kucyka związanego rano nie naruszyło za bardzo baraszkowanie z małym, a nawet jak naruszyło to co tam... I jeszcze szybkie zerknięcie na ramię, czy mały nie zostawił mi "prezentu" w postaci kaszki/śliny itp. i... lecę z domu.

A makijaż? Krem BB wystarczy. Kto by tam wieczorem zmywał te wszystkie pudry, bazy, korektory, tusze itp.

A co ciekawe... dobrze mi tak.

wtorek, 28 lipca 2020

Lato

Szorty, koszulka, włosy związane w kucyk. Już zapomniałam, że jeszcze tak niedawno biegałam w szpilkach, bluzeczkach. Lubię siebie taką. Na nowo siebie odkrywam - TAKĄ - inną, swobodniejszą, opaloną, zaśmiewającą się w głos z Młodą, łaskoczącą Malutkiego, stawiającą wymagania Mężowi. 

Nie wiem co dalej. Zobaczymy.

sobota, 16 maja 2020

...

Wiatr czy nie wiatr... Synek niezmiennie fantastyczny... Córa zresztą też.

Jak wiatr

Słyszę jaka to jestem dzielna, silna, że było tak ciężko, taka trudna była ta ciąża, taki trudny był ten czas tuż przed nią, a jednak dałam radę.
Siostra wracając do wydarzeń sprzed wielu lat, że musiało być mi strasznie ciężko i jak ja w ogóle dałam wtedy radę.
Teściowa, że tyle lat ma, a życia nie zna i że bardzo mnie przeprasza za wtedy. Teraz dopiero rozumie jak bardzo było mi trudno.

A ja... A ja czuję się jak garstka piasku, którą może zmieść lada podmuch wiatru.

wtorek, 3 marca 2020

On

Patrzę na niego i nie mogę się nadziwić, że przez tyle miesięcy to właśnie On sprzedawał mi w brzuchu kopniaki. Jest taki idealny - dłonie, stopy (uwielbiam!), maleńkie usta, brzuszek, burza czarnych włosów na maleńkiej główce.

Oczywiście prócz lukru są tez kupy jak Wieża Eiffela, nocne pobudki co trzy godziny, bolący brzuszek, bo matce zachciało się zjeść mandarynki i wszelkie odcienie, ale to wcale nie umniejsza faktu, że przeżywamy magiczny czas.

Tata wpatrzony w niego jak w najpiękniejszy obraz, starsza siostra ksywkę już mu wymyśliła, nawet pies jakoś ciszej szczeka. Chłonę każdą chwilę, zapisuję w serduchu każdą emocję.


poniedziałek, 3 lutego 2020

Czas

M. stara się, widzę, jest inaczej, lepiej, chyba nawet tak jak chciałam. Oczywiście nieidealnie, ale złotych gór nie ma i ich nie szukam już. Zresztą to nie o to chodzi. Ale powrotu nie ma, jest inaczej, to co się wydarzyło jest wyczuwalne i chyba już zostanie. Są tematy, do których nie wracamy, bo nie potrafimy ich przegadać. Ciąży to i mnie i jemu pewnie też, ale rozmawianie o tym też niczego nie wnosi. Przeciwnie - grzebie nas głębiej i mocniej.
Może to jest właśnie cena. A może jeszcze po prostu potrzeba czasu...
Zobaczymy...

środa, 29 stycznia 2020

Jak na bombie

Jak się żyje z człowiekiem chorym na depresję nawracającą... Jak na bombie. Nigdy nie wiesz kiedy znowu wybuchnie. Które wydarzenie będzie tym, które znowu uruchomi mechanizm choroby. Nie wiesz czy znowu koleżanka z pracy podczas porannej kawy nie pokaże ci ogłoszenia na gumtree, w którym jest oferta sprzedaży twojego domu. Oczywiście nie ty ją wystawiłaś i w ogóle nic o tym nie wiesz.
Albo nagle się dowiesz, że mąż z dnia na dzień rezygnuje z pracy, właściwie to już złożył wypowiedzenie do szefa. Nieważne, że ta praca to główne utrzymanie rodziny. Albo kiedy musisz ważyć słowa, bo on właśnie wrócił z terapii, widać, że poruszony ma maksa i mówi tysiące oskarżających słów w Twoim kierunku, a wiesz, że one tak naprawdę nie do ciebie są skierowane... Ważysz więc swoje słowa, bo naprawdę nie masz ochoty na awanturę o 21-ej po ciężkim swoim dniu w pracy. A wiesz, że to co chciałabyś powiedzieć, byłoby dorzuceniem granatu do wybuchającej właśnie bomby. Albo kiedy słyszysz oskarżenia, słowa, które nie są tak naprawdę do ciebie, ale on próbuje stosować (oczywiście na tobie) to czego nauczył się na terapii.

A z drugiej strony wiem, że to wyraz tego, że jego bardzo boli, że sobie zupełnie nie radzi. Mnie też wtedy boli, że pomóc nie możesz. Znaleźć balans między nie zatracaniem siebie, a nie przeszkadzaniem w zdrowieniu jemu - bardzo trudne. I pogubić się łatwo. Wiem, bo raz się pogubiłam, powrót był/jest bardzo trudny.

Oczywiście nie każda depresja  przebiega w ten sposób. Oczywiście każda choroba jest inna. Oczywiście piszę tylko o tym czego ja doświadczyłam. A naszło mnie, bo w ciąży różne sprawy dochodzą do głosu. Wtedy szczególnie chciałoby się zejść z tej bomby, poczuć jego wsparcie. Stara si ę bardzo, widzę, doceniam, ale dostrzegam też, że to czasem ponad jego siły. Nie można być wciąż zadowolonym. Boję się, że coś się pod tym kryje i że wybuchnie, a ja chyba zwyczajnie nie mam siły teraz na taki wybuch.
A może to tylko moje lęki...

środa, 22 stycznia 2020

Przydarzyła mi się dziś...

Przydarzyła mi się dziś śmieszna sytuacja. Wracałam z miasta. Przymusowy postój na świtłach i dziwne poczucie, że ktoś mnie obserwuje. Faktycznie, kierowca obok uśmiecha się przyjaźnie. Oduśmiechnęłam  się i zaraz było zielone. Jadę dalej i widzę, że samochód jedzie za mną. Zaczynam się już zastanawiać, czy to nie patrol w nieoznakowanym samochodzie. Na kolejnych światłach równa się ze mną i daje znaki, żebym zjechała. No tak, pewnie albo zgubiłam rejestrację albo coś z samochodem, a ja kierowca - przyznaję się - marny, nie zauważyłam. 
Zaparkowałam, wysiadam. Mam na sobie tylko koszulę, która nie ukrywa faktu, że jestem w ciąży i to dość zaawansowanej i pan też od razu to zauważa i słyszę... "O! Jest pani w ciąży. A ja chciałem się umówić na kawę..." Śmieję się, że ktoś już go uprzedził.
Nie, nie orientuję się od razu, że powiedziałam coś całkiem dwuznacznego. Końcówka ciąży sprawia, że myśli całkiem mi się rozłażą. Dopiero po chwili dociera... Na szczęście pan miał poczucie humoru.

Smiesznie było. Na kawę nie poszliśmy.

wtorek, 7 stycznia 2020

Ciążowe marudzenia

Nie wiem jak to możliwe, ale widać możliwe. 8 miesiąc ciąży, a tyłek zamiast się powiększyć - zmalał. Spokojnie mieszczę się w bieliznę sprzed ciąży, a czasem nawet bywa za duża. A tak liczyłam, że w ciąży urosną mi takie piękne, duże, dorodne... cztery litery. A tu masz! :)
Cycki natomiast... hmmm… mogłyby już nie rosnąć :)

Tak, wiem, że to problemy na miarę nastolatki, ale znakomicie odciągają uwagę od kręgosłupa, który boli jak diabli i tysiąca innych niedogodności, wątpliwości i strachów małych i dużych.

A tak w ogóle... zbieram komplementy... że bosko wyglądam, że brzuszek jak z katalogu, że ciąża mi służy, że rzadko się zdarza, by tak dobrze wyglądać w ciąży. Mówi się, że to co wewnątrz nas znajduje odzwierciedlenie w wyglądzie zewnętrznym. To u mnie się to jakoś całkiem rozmija. Może to dobrze. W sumie chyba wolę komplementy niż porady "cioci dobra rada".